Cześć,
Byłam w 7 letnim związku, który przez ostatni rok wyglądał tak, ze mój partner dzwonił do mnie z wyznaniami dozgonnej miłości, a mieszkał u innej kobiety. Dowiedziałam się o tym wszystkim, bo jego druga dziewczyna nie wytrzymała całej sytuacji. Oczywiście, zerwałam wszelkie kontakty z Adrianem i ruszyłam dalej..
Wybawieniem okazał się dla mnie Marcin. Starszy, bardziej poukładany, przyjaciel od dawna. Wcześniej nie było między nami żadnej chemii, jednak z czasem zaczęliśmy patrzeć na siebie z zupełnie innej perspektywy. Koniec końców, postanowiliśmy spróbować.
Ja na samym wstępie powiedziałam mu, o wszystkich moich przejściach z byłym, tak samo Marcin opowiedział mi o swoich równie nieudanych związkach. Nasze początki były cudowne, Marcin nie odstępował mnie na krok, a że dzielimy wspólnie pasje jaką jest taniec tym bardziej miał okazję na adoracje. Nie wstydził się pokazywać jak jestem dla niego ważna, chwalił się mną jak tylko mógł, często w natłoku zajęć potrafił wpaść do mnie jedynie po buziaka, co w moim 31 letnim życiu przytrafiło się po raz pierwszy. Słowa również były zapewnieniem o tym, ze podchodzi do nas na poważnie, planowanie przeprowadzki, wspólne wakacje, dzielenie się problemami, z pracy wysyłał przynajmniej kilka wiadomości, żeby dać znać, że myśli o mnie.
Dość szybko doszliśmy do łóżkowych spraw, ale nie bawmy się w gimbazę, skoro obydwoje jesteśmy dorośli i tym polu również było cudownie ? sam mi mówił, że z nikim nie było mu tak dobrze jak ze mną.
Wspierałam go w robieniu prawa jazdy, razem kupowaliśmy jego samochód, ogarnialiśmy rożne kwestie papierkowe, innymi słowy chciał żebym czynni brała udział w jego życiu. Byłam jego motorem napędowym.
Wszystko byłoby ok, gdyby nie pozostałości po moim były chłopaku. Adrian tak mnie zniszczył od środka, ze nie potrafiłam Marcinowi całkowicie zaufać, bałam się otworzyć w 100%, co chwilę miałam podejrzenia. Marcin cierpliwie znosił moje obawy, ja sama mu tłumaczyłam czym sa one spowodowane. Po jakimś czasie udało nam się to przepracować.
Pojechaliśmy oboje na festiwal taneczny do Warszawyi tam po raz pierwszy doszło między nami do poważnej kłótni, która zakończyła się rozstaniem. Winę za całą aferę biorę na siebie, bo miało to związek z moimi huśtawkami nastroju. Poprzez gierki chciałam sprawdzić czy jestem dla niego ważna czy nie. Marcin się domyślił moich poczynań i zwyczajnie ze mna zerwał, bo nie chciał się w takie krzywe akcje bawić. Dugo musiałam go przekonywać do tego, ze potrafię się zmienić, że to było jednorazowe ale udało się i postanowiliśmy iść w to dalej. W tym wszystkim pomógł nam jego wyjazd 3 dniowy na szkolenie, gdzie się nie widzieliśmy, a że był do wyjazd na Ukrainę to i kontakt telefoniczny był dość okrojony, jednak mimo tych przeciwności Marcin pisał do mnie, że myśli, że wszystko jest ok. PO 12 godzinnej jeżdzie do domu, pierwsze co przyszedł się ze mną przywitać, i to dało mi nadzieję, ze uda nam się to wszytko jakoś poukładać i według mnie tak właśnie było. Może mniej pisał z pracy, ale za to podczas spotkań nadrabiał wszystko dwukrotnie. Kiedy miałam występ na ogolnoeuropjskim konkursie, to mimo tego, iż miał komunie chrześniaka pojechał ze mna. Spotykał się ze mną, choć nie raz widziałam, ze był niemiłosiernie zmęczony. Pamiętał na jakie filmy chcę iśc do kina i zabierał od razu na premiery. W skrócie, każdy kto nas znał widział, ze jestem oczkiem w głowie marcina.
Problem zaczał się w ostatni weekend. Pojechalismy do Łodzi, gdzie odbywały się jego ulubione warsztaty taneczne. Podczas zajęć nie odstępował mnie na krok, co po krótkim czasie nawet zaczęło peszyć innych. Nie miał oporow przed pokazywaniem przed innymi jak wiele dla niego znaczę, przedstawił mnie swoim najbliższym znajomym.. Cały weekend był jednym z najpiękniejszych jakie mielismy.. Myslałam, że afera jaką ja wywołałam na po festwalu mamy za sobą, ze teraz czas na ruszenie do przodu szczególnie, że sam Marcin powiedział, ze jest zakochany, wspomniał o wyprowadzce etc.. Wróciliśmy w niedzielę po 22, w poniedziałek zasypywał mnie buziakami, po pracy się spotkaliśmy, żartowaliśmy, przytulaliśmy, wszystko było normalnie.. Ja byłam pewna, ze to ten jego czarny humor, ze nie ma się czego obawiać, bo przecież jest dobrze. Niestety Marcin mi powiedział, ze on tego nie czuje, ze jestem mu całkowicie obojętna, że chce rozstania a przynajmniej przerwy,
To był dla mnie ogromny cios, nie potrafię sosbie z tym poradzić, bo choć nigdy nie był wylewny w słowach, jego czyny zastępowany wszystkie wiersze miłosne tego świata. Ja sama stawałam na wysokości zadania, gotowałam obiedy, prasowałam, pomagałam we wszystkim wiedząc, że ma ciężką sytuacje w pracy, starałam się być wsparciem dla niego jak tylko moglam. Nie raz rezygnowałam z własnych planów, żeby jakoś mu pomóc. Zrozumiałam lekcję jaka dostałam w Warszawie, nie popełniałam więcej tego błędu. Oczywiście zadałam mu pytanie co takiego zrobiłam, na co on odpowiedział, ze nie uporał się z tą stara afera i od tego czasu jestem mu całkowicie obojętna, ze mnie lubi i tyle?
Dałam mu ten czas, który chciał. Nie pisze do niego choć wiadomo, ze mam milion rzeczy do powiedzenia. Nie zmienił statutu związku i kiedy ja przypadkiem go usunęłam od razu dostałam zapytanie, co to znaczy..
Proszę poradź mi co mam zrobić, czy on wystraszył się tego zaangażowania, czy poczuł się osaczony mną, bo sam powiedział, ze czasami chciał zostać w domu ale myślał, że ja tego nie zrozumiem i się spotykaliśmy.. pomóż mi to jakoś naprawić bo strasznie mi na tym facecie zależy.
Proszę pomóż mi to zrozumieć, bo kiedy Adrian był wylewny w słowach, a posuwał inna, tak Marcin był oszczędny w słowach, za to był człowiekiem czynu.
]]>